Dlaczego czytanie mnie nudzi?

Dlaczego czytanie mnie nudzi?
Józef Chełmoński, Babie lato

 Czytanie jest dzisiaj passé. Czytają uczniowie w szkole, a i to tylko dlatego, że muszą. Tajemnicą poliszynela jest, że mimo, że powinni, to i tak lwia większość nie czyta zasłaniając się streszczeniami. Nie czytamy, bo nie ma czasu, mamy za dużo pracy i nauki, jesteśmy zmęczeni, nie potrafimy się skupić albo – szkolny slogan- lektury są źle dobrane.  Taki pogląd mają zarówno rodzice, jak i dzieci. Z tym że rodzice – powiem to -  obłudnie chcą, by dzieci czytały, bo niby wiedzą, że to ważne, ale sami nie czytają. Remedium na te bolączki było skrócenie listy lektur, a potem wybranie fragmentów z tego, co na niej pozostało. Więc poznajemy kawałki dziwnych, pokawałkowanych fabuł – w sumie to tak, jakby nas wpuścili do kina tylko na 10 minut filmu. Gdyby zaproponować jakieś inne tytuły dorosłym i dzieciom, to też nikt by nie czytał, bo przecież … książki są nudne. 

Dzisiaj już nikt nie czyta. Prawie nikt. Rankingi czytelnictwa w Polsce, to, jak wypadamy na tle innych narodów czytających, pozwolicie Państwo, że dyskretnie przemilczę. Czytanie jest dziwne, dla "nerdów".

James - Tissot, Czytająca

Scrollowanie jest jak grzebanie w piasku

Kultura stanęła w niebezpiecznym rozkroku: z jednej strony każdy wie, że rozwoju intelektualnego nie ma bez czytania, a z drugiej – dziecko, czy nastolatek, któremu z czytaniem nie po drodze, rodzica zagłębionego w lekturze raczej nie zobaczy w „naturalnym”, domowym środowisku. Mama, tata, coraz częściej babcia i dziadzio, brat, kuzynka i ciocia siedzą i – jak się to potocznie mówi – „grzebią” w telefonie. Gdyby ich zapytać, co tam wygrzebali, to zrelacjonują fragment emocjonalnej medialnej nagonki, czy pokażą jakiś śmieszny mem. Co konkretnie przeczytali, nie wiedzą. Bo  - trzeba to sobie powiedzieć otwarcie – tak naprawdę nie czytają. Jako że słowo grzebać kojarzy się z mało na intelektualistkę wyglądającą kurą, zastąpiono je słowem może bardziej eleganckim, bo z obcego wziętym – scrollować. Jasne, że czasem przesiewając piach uda się znaleźć złoty pierścień, ale najczęściej to pety i kapsle. Chyba w tym miejscu trzeba zatrzymać to porównanie, co jeszcze w piasku ciekawego można znaleźć... Nie jestem, oczywiście, zwolenniczką globalnego wyłączenia internetu i zagonienia wszystkich do biblioteki. Chodzi mi tylko o to, by w każdym zrodziła się uczciwa myśl, dlaczego nie czytamy, czemu wydaje nam się, że się nudzimy czytając i co to, bezmyślne najczęściej, klikanie w ekran nam zabiera. Tylko tyle.

Czy to rzeczywiście nuda?

Z mojej praktyki nauczycielskiej wiem, że kiedy nastolatek postanawia zacząć czytać (choćby i lektury, zwane, o ironio, obowiązkowymi), to napotyka częstokroć na mur nie do przeskoczenia: czytanie go nudzi, momentalnie się rozprasza, nie wie, o czym przeczytał przed chwilą i w najlepszym razie szybko zasypia. W najlepszym, bo poczucie znużenia i senność, to najczęściej pierwsze symptomy tego, jak jest zmęczony i przebodźcowany. Głowa zwalnia, a ciało i umysł odpuszcza. Więc odpływa… Dorośli mają dokładnie tak samo. Nadmienię, że to naturalne, dobre i zdrowe. Ciało i umysł upominają się o powrót do własnego rytmu, a jeśli jest ku temu okazja, to chociaż na chwilkę chcą zwolnić.

Dlaczego wydaje mi się, że czytanie mnie nudzi?

Jednak pod słowem „nuda” – które tak chętnie przyjmujemy jako wyjaśnienie tego, że czytać nie chcę, bo nie lubię – po prostu mnie nudzi i tyle, kryje się dość posępna rzeczywistość. Nudzę się najczęściej (bo nie zawsze, oczywiście) oznacza: nie potrafię się skoncentrować. Zostałem odłączony od wewnętrznego rytmu umysłowego – obrazy wyobraźni, myśli, płyną nie tak szybko, jak te pochodzące z mediów, do których się dostosowałem i nie umiem, czy nie chcę, przestać. Co nie mniej ważne - emocje, którymi jestem przepełniony i nad którymi wydaję się panować, wylewają się ze mnie skrywaną irytacją i poczuciem… nudy właśnie. Zostaję niejako zmuszony do zwolnienia. To tak, jakby nagle chodzić wolniej, gdy całe życie pędziłem: musiałem zdążyć na każde zielone światło, każdy autobus, każdy news.  Zauważmy, jak trudno odpuścić codzienną porcję wiadomości, czy powiadomienia i przestać zerkać na ekran. Czytając naprawdę muszę się też wysilić, a więc z własnej wyobraźni uczynić budulec literackiej opowieści: bohatera, scenę, relację, miejsce, o którym czytam, przedstawić sobie jako obraz. Wydobyć uważnie te elementy tekstu, które staną się dla mnie fundamentem gry wyobraźni, emocji i intelektualnego wglądu. Wymaga to czasu, wprawy i namysłu – ma swój własny rytm. Tak  - własny, niepowtarzalny rytm, tak jak każdy nasz sen. A na spotkanie z samymi sobą, emocjami i pytaniami egzystencjalnymi, które zadają nam teksty, nie jesteśmy gotowi od tak, na zawołanie. Zwolnić to zadać sobie pytanie: co czuję, gdzie jestem, z kim jestem, dokąd zmierzam… i przede wszystkim: czy umiem się na tyle zrelaksować, by doświadczyć przyjemności?

Świadomość czytania

Czytanie ma też wymiar, nawet czytanie dla przyjemności, intelektualny. Więc znudzony  - przykro mi to mówić, ale trzeba to uczciwie tutaj powiedzieć – często oznacza nie przyzwyczajony do minimalnego, specyficznego w przypadku literatury, wysiłku intelektualnego. Czym innym jest uczenie się na pamięć, rozwiązywanie zadań, przedstawianie zjawisk i procesów – czym innym – w wymiarze intelektualnym – czytanie literatury, która przecież za każdym razem jest inna. Angażuje inaczej, porusza inne struny, gra na różnych poziomach i ma zupełnie inny rytm, wymiar i smak, niż dajmy na to, przygotowanie danych na spotkanie z klientem, zadanie z geometrii, czy czytanie umowy, którą musimy podpisać.

Z czytaniem jest jak z jedzeniem. Wolimy jeść mocno przyprawione instant śmieci – wolimy scrollować instant bzdury, łudząc się, że jest to czytaniem, a płynące ze świata newsy to odbicie realnej rzeczywistości. Więc okłamujemy siebie, że „czytamy” COŚ w Internecie, by wiedzieć, co się w świecie dzieje. Wartościowe jedzenie wymaga świadomości, czym jest zdrowa dieta, a także i choćby podstawowej umiejętności gotowania. Umysł bombardowany informacyjnym szumem nie jest w stanie pracować twórczo, w spokoju i z przyjemnością. Nie zwolni na zawołanie. 

Przymusy a przyjemność czytania  

Nuda jest także fałszywą etykietą faktu, że nie potrafimy dać odpocząć ciału. Bo czytanie książki wymaga… spokojnego umysłu i zrelaksowanego ciała. Człowiek, który co chwilę się zrywa, biegnie gdzieś, sięga po telefon, by „coś sprawdzić” od razu – media, pogodę, wiadomości, powiadomienia – pisze smsy, czy dzwoni - raczej na znudzonego nie wygląda. To czysta kompulsja, rozładowująca często naprawdę poważne napięcia emocjonalne. Powszechnym odczuciem jest, że owo scrollowanie uspokaja – po dniu pracy, czy szkoły, kładę się i wreszcie mogę odpocząć, a więc poskakać po social - mediach, kanałach informacyjnych. Nie okłamujmy się: podobnie „uspokaja” palenie, codzienny wieczorny drink, czy shopping. Dawki dopaminy, które sobie serwujemy, nie pozwalają mózgowi i ciału odpocząć. Dlatego zwykłe czytanie wydaje się tak nudne – bo może prowadzić do realnego odpoczynku i zwolnienia rytmu, a na to nie jesteśmy gotowi. Jeszcze nie dzisiaj. Jest przecież tyle rzeczy do zrobienia. Na już.