Dobrodziejstwo głośnego czytania dorosłym

Dobrodziejstwo głośnego czytania dorosłym
Photo by Yoab Anderson / Unsplash

 

Czytanie po cichu nie towarzyszyło literaturze od początku. Czytanie „w głowie” to stosunkowo późny pomysł obcowania z literaturą, bardziej osobisty, intymny, ale i – jeśli mogę użyć takiej kategorii i nie będzie to nadużycie – samotny. Jest w ciszy czytania ogromny urok, który budzi też spokój wnętrz starych bibliotek, ale jednocześnie utraciliśmy coś ważnego: wspólnotowość przeżycia literatury, współdzielenia emocji, które budzą w nas opowieści, a przede wszystkim – o czym chyba zapominamy skupieni na losach bohaterów i fikcyjnych przestrzeniach - doświadczenie własnej obecności. Bo ten, który czyta jest obecny specjalnie dla tego, który słucha. 

Doświadczenie słuchania czyjegoś głosu

W dzisiejszej kulturze czytanie głośne zostało zarezerwowane dla małych dzieci, ale nieodłącznie kojarzy się z miłym, wzruszającym doświadczeniem. Lubimy patrzeć, jak dzieci przeżywają przygody ulubionych postaci, trzymają kciuki za ich powodzenie. Budzą się w nich – w dorosłych już gasnące – zachwyt, zaangażowanie i głębokie emocje. Dzieci z łatwością „zawieszają niewiarę”, że to przecież tylko tekst… Bohaterowie stają się na chwilę żywymi ludźmi, a mali słuchający ich przyjaciółmi lub wrogami. Wzruszają nas te chwile i kiedy miną, gdy dzieci podrosną i czytają już sobie same, wracamy do nich z nostalgią.

 Co by się jednak stało, gdyby nie rezerwować czytania głośnego tylko dla dzieci? 

Cień odpowiedzi na to pytanie widzimy w coraz większej modzie na audiobooki. Dorośli słuchają podcastów, czy powieści czytanych przez profesjonalnych (mniej lub bardziej) lektorów. Ale to nie to samo, co czytanie specjalnie dla nas. 

Czytanie głośne dla dorosłych – zarówno w roli słuchacza, jak i lektora – ma wymiar współdzielonej chwili, czasu przeznaczonego tylko dla tych, którzy uczestniczą w lekturze. Niezbyt wygodnie jest czytać chodząc, a więc czynność ta wymusza na nas to, że … siadamy. Nasz słuchasz – chcąc nie chcąc, z grzeczności  – także i to w niedalekiej odległości. Rodzi się bliska chwila. Siedzimy naprzeciw siebie i razem wchodzimy w opowieść. 

Wspólna chwila i wspólny świat

Świat który się przed nami roztacza – a tekst możemy sobie wybierać wg najróżniejszych kluczy – jest przez chwilę naszym wspólnym światem. Nie chodzi mi o to, że nagle ma zbudzić jakieś niezwykłe i teatralnie ekspresywnie wyrażone emocje. To może być nostalgia, zachwyt nad melodią języka (nie musimy wiedzieć, na czym ta magia polega), rytmem, obrazami, wspomnieniami, czy spojrzeniem sobie w oczy z rozbawieniem. Możemy się wspólnie trochę bać, poczuć dreszcz i mrok życia. Wszystko, co w literackich światach znajdziemy, jest przecież na niby, nigdy się nie zdarzyło (quasi sądy), ale przecież zdarza się w każdej z chwil, które powołujemy do życia czytając.

Kino, teatr a głośne czytanie

Może ktoś powiedzieć, że doświadczenie o którym mowa, daje też kino, czy teatr. Jednak siedząc obok siebie w teatrze, nie widzimy się, bo nasze twarze zwrócone są w kierunku sceny. Nie patrzymy na siebie, nie widzimy naszych reakcji, nie współuczestniczymy we własnym odbiorze sztuki. Teatr czy kino przenosi nas w inny świat, ale osobno. Wspólne wyjście do teatru jest miłe, ale urok tych chwil doświadczamy przed i po seansie. Sale kinowe, czy teatralne toną w mroku właśnie po to, by świat wokół nas zniknął na chwilę. A wraz z nim – nasi towarzysze. 

Czas świadomej obecności

Czytanie głośne jest więc zupełnie odmiennym doświadczeniem. Nie chodzi o to, że jest w domowej przestrzeni. Nie ma nic wspólnego ze oglądanymi razem serialami, czy programami telewizyjnymi. Czytanie to słuchanie swojego głosu, jego modulacji, a kiedy jesteśmy przytuleni w takiej chwili – ciepła i ledwo uchwytnego drżenia ciała, które rezonuje wraz z wydawanym dźwiękiem.   

To także moment otwarcia się przed drugim człowiekiem. Bo przecież, z wyjątkiem profesjonalistów - aktorów, lektorów - czytając głośno w domu, pozwalamy bliskiej osobie na to, by pokazać siebie poza kontekstem codzienności: obowiązków i towarzyszącym im emocjom i zmęczeniu, zadań do zrobienia, zakupów, codziennej gonitwy. Wreszcie jest czas, podkreślę - wspólny czas - na zatrzymanie się. Przyjemna chwila.

Czytanie głośne nie wymaga specjalnych nakładów czasu, organizacji, kosztów. 

To może być czas zwolnienia rytmu dnia. Zamiast wskazówek zegara rytm ten będzie wyznaczał szelest przesuwanych kartek. To czas słuchania własnego głosu. To czas naszej świadomej obecności.