Jak odpocząć czytając?

Jak odpocząć czytając?
Photo by Nguyen Thu Hoai / Unsplash

Odpoczynek to dzisiaj sprawa wymagająca ogromnej pracy. A odpoczywanie z książką stało się, nie wiedzieć kiedy, niedostępnym emocjonalnie i trudnym intelektualnie doświadczeniem.

Skoro samo słowo urlop budzi w nas poczucie, że aby odsapnąć przez te marne dwa tygodnie, to trzeba tyle spraw zamknąć, tyle nowych zorganizować, to już na starcie tego odpoczywania jesteśmy zmęczeni. I z ulgą wracamy do codziennej rutyny. Brzmi znajomo?

Poczytam, gdy będę miał wolną chwilę

Podobnie się ma rzecz z czytaniem. Bierzemy do ręki książkę i niby chcemy się wyciszyć. Ale to się nie dzieje: wiecznie ktoś lub coś nam przerywa, brzęczą powiadomienia, wracamy myślą do listy zadań do zrobienia, czy zaległości, o których sobie przypominamy. Uświadamiamy sobie nagle, że czas płynie, a my NIC nie robimy, a tyle przed nami. Jeszcze chwila i skonstatujemy, że nie wiemy, co przeczytaliśmy przed chwilą. I tyle z odpoczynku. Nici z czytania. Zresztą, nie porwało nas na tyle, by czytać dalej... Rzucamy książkę w kąt z fałszywą obietnicą, że może w weekend, na urlopie, a nawet, słyszałam to na własne uszy – na emeryturze…  odpocznę i poczytam wreszcie.

Odpoczynek

Odpoczynek, który wynika z oddania się przyjemności czytania, nie jest dzisiaj prosty. Zresztą jak każdy rzeczywisty, głęboki odpoczynek, który jest – że użyję takiej matczynej metafory – karmiący. Jeśli wkrada się nuda, czy irytacja, wewnętrzny niepokój, natłok myśli - nie będzie relaksu z książką. Nie będzie tak naprawdę żadnego relaksu. A więc jak to zrobić, by w spokoju i z przyjemnością oddać się czytaniu?

Krok pierwszy - czytanie jest ... bezcelowe:)

By odpocząć czytając musimy zdać sobie sprawę, że czytanie dla przyjemności nie jest czytaniem do pracy, do szkoły, słowem – nie może mieć założonych na starcie celów. Tak jak nie wierzę w urlop, na którym nauczę się tysiąca nowych rzeczy, podszkolę hiszpański, zrealizuję plan treningowy, czy - nie daj Boże - nadrobię zaległości.

Odpoczywanie NIE  jest ROBIENIEM rzeczy dla wymiernych korzyści, nie jest z zasady planem na samodoskonalenie, nabywaniem kompetencji, realizacją celów.  Jest dokładnie czymś innym: swobodą odpuszczenia sobie.

Czytając dla przyjemności muszę założyć, że czytam tak po prostu, dla relaksu i tylko to, co mnie naprawdę zaciekawi, zaintryguje, wciągnie. Nie będzie sprawdzianem mojego intelektu, przedstawieniem światu wyrafinowanego gustu, czy zwykłym snobizmem, który pozwoli mi wrzucić zdjęcie w social-media, jak ja to pięknie i mądrze wyglądam w okularach z książką lub na leżaku w kapeluszu z grubym tomem w dłoni. Przyznam jednak, że ludzie czytający wyglądają pięknie i nie da się temu zaprzeczyć. Jest w obrazach, czy fotografiach ludzi z książką jakaś nieuchwytna delikatność i lekkość. To zawsze obrazy bardzo intymne, poruszające i pełne klasy.

Krok drugi - wybieram tylko to, co lubię

Czytając muszę być uczciwym wobec siebie i wolnym: wybieram to, co naprawdę lubię. To nie jest łatwe, zważywszy, że większość z nas nie wie, co lubi. Bo niby skąd ma to wiedzieć? Szkolne listy lektur o ile w ogóle budzą nostalgię, w co mocno wątpię, to raczej ze względu na przeżycia czytaniu towarzyszące: to wspomnienia chwil, kiedy byliśmy młodzi lub ... czytano nam przed snem. Ale umówmy się, te czasy minęły i nie wrócą. By zacząć czytać na nowo, by pozwolić sobie odpocząć z książką i odlecieć, trzeba odkryć, co naprawdę lubię. A to przecież bardzo przyjemne poszukiwania! W zakładce REKOMENDACJE znajdują się propozycje książkowe, coś na kształt literackiego menu.

Krok trzeci - planowanie odpoczynku

Jak każde odpoczywanie także to z książką muszę zaplanować, przeznaczyć na to miejsce i czas, przygotować kilka książek, które wcześniej wybiorę. Ustalić ze sobą, że oto dzisiaj popołudniu, jutro wieczorem wyciszam telefon, robię kawę tylko taką, jak lubię, otulam ciepłym kocem lub wyciągam na leżaku  - i czytam. Mrzonką jest, że odpocznę, kiedy zmordowana padnę na sofę i sięgnę po książkę. To nie jest przyjemność, a odczucie ulgi, że maraton dnia się zakończył. Jeśli padniemy jak śledzie na kanapę, to z pewnością wyciągniemy łapkę po telefon i ...zacznie się scrollowanie bez limitu. Spontaniczność w przyjemności nie jest od razu – na swobodny freestyle mogą pozwolić sobie ci, którzy mają za sobą trochę doświadczenia. Nie tyle w czytaniu w ogóle, co w czytaniu dla przyjemności. Nie wiem dlaczego mówi się, że czytanie jest dla profesjonalistów. Gorzkie doświadczenie przypomina, że fachowcy czytają „metodą”, „pod kątem” i „krytycznie” - są w robocie. Spróbujmy przyłożyć te określenia do każdej innej przyjemności… i rozsypie nam się w ręku. 

Krok czwarty - daję sobie wolny czas

Po czwarte, muszę ustalić sama ze sobą, a często z domownikami,  ile przeznaczam czasu na mój relaks i w jakim rytmie czytam. Czy częścią sobotniego poranka będzie godzinna lektura, czy to w czwartki wieczorem mnie nie ma – bo znikam w literackich światach? Z praktyki wiem, że wprowadzenie planu, a więc powtarzalności, rytualności czytania, pozwala na to, by ciało i umysł przyzwyczaiły się do tego rodzaju relaksu. Ważna jest powtarzalność, nie częstotliwość doświadczenia lektury. 

Krok piąty - uczę się... odpoczywać

Zauważmy, że ucząc się nowych umiejętności – np. jazdy na nartach, czy tańca – pierwsze zjazdy, czy taneczne ruchy są koślawe, nienaturalne i wymagają sporo koncentracji i wysiłku. Dopiero po jakimś czasie zauważamy, że z każdym zjazdem, każdym ruchem nabieramy płynności, a z czasem to, co robimy i sposób, w jaki robimy, staje się płynne, wyraża nas, czujemy to niezwykłe uczucie, jakim jest flow... Dajmy więc sobie czas z naszym czytaniem – spróbujmy różnych tekstów, najpierw krótkich form, odrzucajmy te, które nie rezonują z nami, nie podobają się nam, bo narracja pretensjonalna, bohaterowie jak z papieru, światy zbyt ckliwe czy zbyt mroczne. Pamiętajmy, że biblioteka świata jest nieskończona. Mamy z czego wybierać. 

Przyjemność czytania czujemy w sobie

I na koniec – to, co jest w czytaniu dla przyjemności wyzwalające – nie da się oszukać siebie na dłuższą metę. Jeśli zauważymy kompulsywność czytania, widzimy, że kolejna książka nas nie zmienia, nie pamiętamy, co przeczytaliśmy, bo nie myślimy o niej, tylko pojawia się następna – często bardzo podobna po poprzedniej - to literatura staje się ucieczką, literackim szumem. Równie dobrze moglibyśmy czytać etykiety, czy instrukcje. Pochłaniamy kolejne tomy, których światy przechodzą przez nas jak kasza przez gęś. Nie jest to przyjemność, którą możemy się delektować i odkrywać w niej wciąż nowe smaki. To przymus powtarzania, kompulsja - nie przyjemność czytania.