Krótka lista propozycji literackich dla dzieci

Krótka lista propozycji literackich dla dzieci
Photo by Aaron Burden / Unsplash

Poniższa lista jest propozycją dla dzieci. Z rozmysłem nie wskazuję wieku, bo przecież naprawdę dobra literatura nazywana, chyba dla zmyłki, dziecięcą, jest dla każdego. Rodzice mają też jedną cechę - zawsze im się wydaje, że ich dzieci są młodsze, niż jest w rzeczywistości i że to "jeszcze nie czas". Przeczytacie więc te kilka początków opowieści i niech mały czytelnik wybierze sam. Najciekawsze w tym wszystkim będzie pytanie: dlaczego akurat ten fragment, a nie inny?

Tak jak w listach dla dorosłych nie podaję opisu fabuły. Na smak - formie cytatu - początek każdej opowieści...

Michael Ende, Momo

Rozdział pierwszy

Wielkie miasto i mała dziewczynka

W bardzo dawnych czasach, kiedy ludzie mówili jeszcze zupełnie innymi językami, w ciepłych krajach istniały już duże i okazałe miasta. W nich zaś wznosiły się pałace królów i cesarzy, ciągnęły się szerokie ulice, ciasne uliczki oraz kręte zaułki, stały wspaniałe świątynie ze złotymi i marmurowymi posągami bogów, były kolorowe targowiska, na których oferowano towary ze wszystkich krajów świata, i rozległe piękne place, gdzie gromadzili się ludzie, żeby omawiać nowiny i wygłaszać mowy bądź ich słuchać.

Amoz Oz, Nagle w głębi lasu

Pani Emanuela tłumaczyła klasie, jak wygląda niedźwiedź, jak oddychają ryby i jakie odgłosy wydaje nocą hiena. Dzieci przeważnie się z niej podśmiewały, bo nigdy nie widziały żadnego zwierzęcia. Wiele z nich nie dowierzało, że takie stworzenia w ogóle istnieją. A już na pewni nie w naszej okolicy. Poza tym - mówiły - nasza nauczycielka nie znalazła w wiosce nikogo, kto by chciał zostać jej mężem, i właśnie dlatego - twierdziły - w jej głowie roi się od lisów, wróbli i rozmaitych niestworzonych historii, jakie wymyślają sobie z samotności ludzie, którzy nie mają męża i żony.

Astrid Lindgren, Ronia, córka zbójnika

Tej nocy, gdy Ronja miała przyjść na świat, nad górami przetaczała się burza tak gwałtowna, że wszystko, co tylko żyło, a co mieszkało w Lesie Mattisa, w popłochu wciskało się w swoje norki i kryjówki. Tylko złowrogie dzikie Wietrzydła, jedyne, które lubiły burzę, z wyciem i wrzaskiem latały wokół zbójeckiego zamku na Górze Mattisa. Przeszkadzało to leżącej w zamku Lovis, która miała właśnie rodzić, więc powiedziała:

-Przepędź Wietrzydła, żeby było cicho, bo nie słyszę, co śpiewam.

Bo to było właśnie tak, że Lovis rodziła, śpiewając. Idzie wtedy łatwiej, twierdziła, a małe, jeśli przyjdzie na świat podczas pieśni, będzie przypuszczalnie z gatunku tych pogodniejszych.

Clive Staples Lewis, Lew, Czarownica i stara szafa

Było raz czworo dzieci: Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja. Opowiem wam o tym, co im się przydarzyło. Podczas wojny wysłano je z Londynu na wieś, aby były bezpieczne w okresie bombowych nalotów na miasto. Zamieszkały w domu pewnego starego Profesora, który żył w głębi kraju, na wsi, dziesięć mil od najbliższej stacji kolejowej. Profesor nie miał żony i mieszkał w wielkim starym domu, ze swoją gospodynią, panią Macready, i jej trzema pomocnicami. (Jeżeli już chcecie wiedzieć, to nazywały się Ivy, Margaret i Betty, ale w tej historii nie odegrały większej roli). Profesor był bardzo stary i miał krzaczastą, białą brodę, która łączyła się z równie siwą czupryną, a rosła tak gęsto i obficie, że na twarzy pozostawało już niewiele wolnego miejsca. Dzieci szybko go polubiły, choć przy pierwszym spotkaniu w drzwiach starego domu wydał się im postacią tak bardzo dziwaczną, że Łucja (która była najmłodsza) trochę się go przestraszyła, a Edmund (który był następny w kolejności wieku) o mało nie wybuchnął śmiechem; uratowała go chusteczka, w której ukrył twarz, udając, że wyciera nos.

 Maciej Wojtyszko, Bromba i filozofia 

Edith Nesbit, Pięcioro dzieci i coś

Dom leżał o trzy mile od stacji. Ale nie upłynęło pięć minut, gdy dzieci zaczęły się wychylać przez zakurzone okienka wynajętej karety i rozglądać na wszystkie strony, pytając: "Czy to już?". A za każdym razem, kiedy mijano jakieś domostwo, co nie zdarzało się zbyt często, dzieci wołały chórem: "Ach, czy to t o?". Ale to nie było t o , póki nie zajechali na sam szczyt wzgórza, mijając skały wapienne i stary kamieniołom. Stamtąd dopiero zobaczyli biały domek w zielonym ogrodzie i przylegający do domu sad i mama powiedziała: "No, nareszcie!".

Quentin Blake, Roald Dahl, Fantastyczny pan Lis 

Trzech hodowców

W pewnej dolinie mieściły się trzy hodowle. Ich właścicielom dobrze się w życiu wiodło. Byli to bogaci ludzie. Ale też i niesympatyczni - najbardziej niesympatycznie ludzie, jakich tylko można spotkać. Nazywali się hodowca Puca, hodowca Pędrak i hodowca Paluch. Puca hodował kury. Miał ich tysiące. Był też niewyobrażalnie gruby. A to dlatego, że codziennie zjadał po trzy ugotowane kurczaki z kluskami na śniadanie, obiad i kolację. Pędrak hodował kaczki i gęsi. Również miał ich tysiące. Był niziutki i brzuchaty. Tak niziutki, że gdy szedł popływać w basenie, woda w najpłytszym miejscu sięgała mu po szyję. Żywił się pączkami i gęsimi jelitami, które gniótł w obrzydliwą papkę i używał jako nadzienia. Taka dieta wywoływała u niego bóle brzucha i sprawiała, że łatwo wpadał w złość.